Menu Zamknij

Odnajdź własną drogę

„- Bob, słyszałeś o optymalnej trajektorii?
– O czym?
– Optymalna trajektoria. Twoje życie jest jak rzeka. Dążąc do celu, który nie jest ci sądzony, zawsze popłyniesz pod prąd. Młody Gandhi chce być rajdowcem? Nic z tego. Mała Anna Frank chce uczyć w szkole? Masz pecha, Aniu, ale zrobisz coś, co poruszy serca i umysły milionów. Zbadaj co jest twoim przeznaczeniem i rzeka sama cię poniesie. Czasami pewne wydarzenia w życiu wskazują nam właściwy kierunek (…). Nie wolno lekceważyć takich znaków Kosmosu.” ⟨*⟩
Ten fragment z filmu „Człowiek, który gapił się na kozy” doskonale oddaje to, co w hinduizmie nazywa się dharmą, a u nas „powinnością”, „życiową drogą” lub „przeznaczeniem”. Szczęśliwy ten, kto je odnajdzie. Ale chociaż wszyscy usilnie szukamy swojego miejsca w świecie, nie wszyscy umiemy je dostrzec.  Kierowani tym co wypada lub co się opłaca, marzeniami kreowanymi przez baśnie i filmy, popychani ambicją i pragnieniem sukcesu, przez całe lata pozostajemy głusi na wewnętrzny głos, na tę Wewnętrzną Mądrość, z którą się rodzimy i wolimy szukać szczęścia poza sobą.

Pamiętam rozmowę sprzed kilku lat, podczas jednego z towarzyskich spotkań. Opowiadaliśmy o tym jak poukładało się nam życie. Jedni awansowali, drudzy się dorobili, jeszcze inni stali się znani i poważani w swoich środowiskach. Nagle ktoś z niesmakiem opowiedział o losach Z. Taki niby był mądry, taki bystry i co? I teraz pracuje na stacji benzynowej! O!  – Ale może jest szczęśliwy? – wtrąciłam, nieśmiało wbijając się w chór surowych sędziów. – Jak to szczęśliwy? Na stacji benzynowej!?

Ano, tak to. Można być szczęśliwym sadząc marchewkę z tytułem doktora habilitowanego w kieszeni. I wiele osób – wbrew logice, rozsądkowi, osądom i ocenom innych tak właśnie robi. Rzucają pracę, by odnaleźć siebie i wewnętrzny spokój, by wreszcie zacząć robić to, co jest ich „powinnością” – ale nie w rozumieniu tego, co powinno się, co wypada robić, ale do czego zostało się stworzonym.
Każdy z nas przecież rodzi się z talentami. Każdy jednak dostaje inne. Pytanie brzmi – czy potrafimy z nich skorzystać? Czy potrafimy na czas zejść z utartych ścieżek, które wydeptali inni i odnaleźć swoją własną? Ja widzę to wyraźnie po swoim życiu, we własnym domu. Tak długo, jak podążaliśmy z mężem ścieżkami innych, robiąc rzeczy, które wydawały nam się sensowne, opłacalne i ważne, tak długo „kopaliśmy się z koniem”. Większość spraw szła „pod górkę”. Kiedy pewnego dnia straciliśmy wszystko po bankructwie firmy i nie mieliśmy już o co walczyć, postanowiliśmy pójść za głosem serca i zacząć robić to, co jest naszą powinnością. Bez rozumowych, logicznych analiz, ale z ufnością we własne siły i z uważnością na to, co niesie życie. I wtedy, nagle, zaczęły pojawiać się z całkowicie nieoczekiwanych stron niezwykłe okazje, propozycje, możliwości. A my zaczęliśmy je wykorzystywać – bez zdawania pytań, bez interpretacji, bez szukania sensów. Jeśli intuicja podpowiadała nam „róbcie to!”, podejmowaliśmy ryzyko i zawsze wychodziliśmy na tym dobrze. Zaczęliśmy zajmować się rzeczami, co do których byliśmy wcześniej przekonani, że „nie są dla nas”. A jednak są. Potwierdzają to wydarzenia, które niczym kamienie milowe na drodze lub latarnie na morzu wskazują kurs i upewniają nas, że idziemy/płyniemy w dobrym kierunku. Rzeczy zaczynają dziać się „same”, sprawy układają się pomyślnie, nie marnujemy energii na płynięcie pod prąd, na walkę z wiatrakami. Żyjąc zgodnie ze swoim przeznaczeniem, robimy, co jest do zrobienia. I to właśnie daje nam najwięcej satysfakcji. A nawet jeśli coś nie do końca jest takie, jak sobie wymyśliliśmy, to pozwalając, by rzeka życia sama nas poniosła, z tych przejściowych kłopotów wychodzimy mniej poobijani.

Wiem jak trudno zaufać intuicji i zmienić swoje życie. Jednak ci, którzy tego dokonali, zawsze są zadowoleni z efektów. Czują się szczęśliwsi, spełnieni, spokojniejsi, mają w sobie radość życia. A to, według mnie, jest najlepszą rzeczą, jakiej możemy doświadczyć. Dlatego warto zbadać co jest naszą powinnością i odnaleźć optymalną trajektorię.

⟨*⟩ Lyn Cassady, były żołnierz New Earth Army do Boba Wiltona, dziennikarza szukającego materiału na reportaż.

 

foto: Max Mitenkov/freeimages.com

 

 

 

 

Jeśli Ci się spodobało, podaj dalej :)
Translate »