Menu Zamknij

Mniej przejmowania, więcej działania

Ostatnio zachwyciło mnie słowo „radufny”. Oczywiście takie słowo  w oficjalnym języku nie istnieje, ale z całą pewnością powinno. Jego autorem jest buddyjski mnich Ajahn Brahm, który stworzył angielskie pojęcie „hopey” (hope + happy), co na polski bardzo akuratnie przetłumaczyli ludzie z serwisu Sasana.pl (radufny = radosny + ufny).  Brahm używa go podczas jednego ze swoich wykładów, kiedy opowiada o tym, jak sami sobie utrudniamy życie, zamiast podejść do niego bez zbędnego napięcia, bez zamartwiania się i przejmowania. A czymże jest owa „radufność”? To postawa, która jest połączeniem radości i zaufania, która powinna towarzyszyć nam w życiu, bez względu na to, co się wydarza.

 

Co to znaczy być radufnym? To znaczy mieć nadzieję na to, co może w przyszłości pójść dobrze: w twoim życiu, karierze, związku, ciele, podczas wykładu. Mieć nadzieję to przeciwieństwo przejmowania się. Nie można robić tych dwóch rzeczy naraz. Więc nie bój się, bądź „hopey”. *

 

Często piszę tu o tym, jak ważne jest odpowiednie podejście do życia, jak istotna jest świadomość zmienności i niejednoznaczności tego, co nas otacza. To my w głównej mierze nadajemy zjawiskom oraz rzeczom znaczenie i oceniamy je w kategoriach dobra i zła. I nie mówię tu o uniwersalnych pojęciach etycznych, ale o potocznych sformułowaniach: coś jest dla mnie dobre = fajne, lubię to, podoba mi się itp., albo: to jest złe = nie lubię tego, nie podoba mi się, nie chcę tego.
W rzeczywistości jednak to coś najczęściej nie nie jest ani dobre, ani złe. Jest, jakie jest. Z pozycji bezstronnego obserwatora możesz to wyraźnie zauważyć, jednak kiedy tracisz dystans i zaczynasz się z tym identyfikować, prędzej czy później pojawi się cierpienie, rozumiane jako „brak szczęścia”. Bo nawet jeśli Twoje życie jest usłane różami, będziesz się martwić, że możesz to stracić. Zawsze znajdzie się powód do tego, by trochę ponarzekać i się pozadręczać na zapas. Zawsze może wydarzyć się coś, co zepsuje Ci nastrój, zaniepokoi, rozdrażni itp. To może być równie dobrze pismo z Urzędu Skarbowego (a to nigdy nie wróży nic dobrego), jak i informacja zasłyszana w wieczornych wiadomościach. Może dotyczyć bezpośrednio Ciebie, jak i odleglej Amazonii. Nie ważne co to będzie – większość z nas i tak ostatecznie podda się negatywnym myślom, lękom i obawom.

A czymże jest zmartwienie? To nic innego, jak negatywne przewidywanie przyszłości. Nie martwimy się przecież o wczoraj, nie martwimy się nawet o teraz – zawsze martwimy się o to, co dopiero ma nastąpić. Na wszelki wypadek wolimy widzieć to w ciemnych kolorach, żeby „nie zapeszyć”, zupełnie tak, jakby to negatywne widzenie przyszłości mogłoby nas uchronić. A to przecież nie zmartwienie nas chroni, a wyłącznie nasze konkretne działanie w teraźniejszości – podejmowane decyzje, odpowiednie zachowania i reakcje. Od samego zmartwienia możemy się co najwyżej pochorować. A jednak tak łatwo ulegamy złudzeniu, że martwiąc się zyskujemy na powadze w podchodzeniu do życia, zaś ludzi, którzy myślą inaczej traktujemy, jak nieodpowiedzialnych lekkoduchów. To niezbyt mądre, prawda?

Przecież sam fakt, że się nie zadręczam, nie oznacza, że nie podejmuję racjonalnych decyzji, nie staram się i nie myślę poważnie o swoim życiu. Nie przejmując się zbytnio, nie ignoruję przecież zagrożeń i jestem świadoma konsekwencji swoich działań – nawet, jeśli nie będą dla mnie miłe. Biorę za to odpowiedzialność i godzę się na nią. I tu leży pies pogrzebany – bo mało kto naprawdę godzi się na przykre konsekwencje swoich działań. Nie chcemy problemów, więc się martwimy, jakby samo to miało uratować nas z opresji.

Najczęściej zresztą martwimy się o rzeczy, które nigdy się nie wydarzają. Tworzymy całe scenariusze wydarzeń, które mają niby przygotować nas na ciosy i niepowodzenia. Potem najczęściej zostajemy z tymi zmartwieniami, jak Himilsbach z angielskim. Podobnie rzecz ma się z przejmowaniem – co pomyślą o nas inni, jak jesteśmy postrzegani, czy robimy odpowiednie wrażenie, jak wypadliśmy itd., itp. Niektórzy tak bardzo się na tym fiksują, że przypłacają to własnym zdrowiem. A prawda jest tak, że ludzie po pierwsze rzadko o nas myślą, po drugie jeśli mogą – to myślą o nas źle bez względu na powody, a po trzecie, jak słusznie zauważyła autorka popularnych rysowanych memów, Marta Frej: „nie można przejmować się tym, co mówią inni, bo innych jest dużo i każdy mówi co innego”. Nie mamy często wpływu na to jak oceniają nas inni, nierzadko zresztą są to oceny niesprawiedliwe, a nawet sprzeczne z prawdą. Martwimy się, że opinia innych wpłynie na nasze życie – tak, ale to i tak dzieje się poza nami, często pomimo naszych starań inni myślą o nas źle, są nam nieprzychylni lub zwyczajnie nas nie lubią. Czy jest zatem sens przykładać do tego aż tak wielką wagę? Czy jest sens uzależniać od tego poczucie własnej wartości i szczęścia?

A gdybyśmy tak dla odmiany wykrzesali z siebie nieco optymizmu, albo przynajmniej neutralnego dystansu? Zamiast się zamartwiać, może sensowniej być ciekawym, co się wydarzy, albo założyć, że będzie najlepiej, jak może być w danych warunkach i w danym czasie. Może warto podejść do życia z większą radością i zaufać, że nie czyha na nas na każdym kroku gargantuiczna katastrofa? Że nawet to, co nie do końca nam się podoba, nie jest obiektywnie takie złe, a to my nadajemy owo znaczenie? Może warto odpuścić sobie przejmowanie się cudzą opinią, a po prostu być miłym, życzliwym i dobrym człowiekiem? Może zamiast wiecznego niepokoju o to, co będzie – lepiej zrobić dobry plan i zacząć go realizować? Może zamiast tracić czas na obawy, a zdrowie na stresy – po prostu zacząć świadomie żyć? Może wtedy odkryjemy w sobie radufność?

Czy istnieje zatem przepis na radufność? Moim zdaniem tak i jest banalnie prosty:
– bądź tu i teraz
– nie antycypuj
– nie nadawaj rzeczywistości zbędnych znaczeń, ona jest – jaka jest
– pamiętaj, że przyszłość zależy od teraźniejszości, działaj więc rozważnie
– medytuj codziennie chociaż przez 5 minut, dzięki czemu nabierzesz dystansu, uspokoisz umysł i wyciszysz zbędne emocje

 

 

* cytat pochodzi z wykładu Ajahna Brahma zamieszczonego tutaj: Bądź radufny

Jeśli Ci się spodobało, podaj dalej :)
Translate »