Zazwyczaj w obliczu zmian i wszelkich życiowych „niewiadomych” czujemy się nieswojo. Czasami to tylko ukłucie w okolicy żołądka, a czasami napad paniki. To normalne, że obawiamy się tego, co nieznane, że piszemy czarne scenariusze przyszłych wydarzeń i najchętniej zapadlibyśmy na ten czas w drzemkę, by obudzić się, kiedy będzie już po wszystkim i będzie OK. Oczekiwanie jest chyba w tym wszystkim najgorsze. Zbyt wiele czasu daje naszemu ego wymarzone pole do działania – tworzy więc ochoczo obrazy, myśli, nakręca się i doprowadza nas do metaforycznego (a czasami dosłownego) szaleństwa i myślowej biegunki: co będzie?, jak będzie?, czemu będzie?, i dlaczego? A czy będzie dobrze? A czy będzie źle? A jeśli źle, to jak bardzo? itd., itp., i bez wytchnienia. Najgorsze, co można zrobić, to się temu poddać. Ale jak tu zachować spokój? Warto wtedy wprowadzić techniki redukcji stresu, które pomogą uspokoić umysł i ciało, takie jak świadome oddychanie, medytacja czy ćwiczenia relaksacyjne.Właśnie przerabiam to na sobie. Czeka mnie niewielki zabieg, wymagający jednak znieczulenia ogólnego, nazywanego potocznie narkozą. To moja pierwsza wizyta w szpitalu, pierwsze znieczulenie, pierwsza „operacja”. Więc targają mną wątpliwości i niepokoje, jak żaglówką na burzliwym oceanie, ja jednak mimo wszystko staram się ogarnąć rzeczywistość i znaleźć sposób, by przetrwać to bez napinki 🙂 lęki
Bez względu na to, czy chodzi o pobyt w szpitalu, o nową pracę, przeprowadzkę, czy też inne ważne życiowe decyzje, warto zdać sobie sprawę z kilku rzeczy:
1. na co mam realny wpływ?
Nigdy nie jest tak, że wszystko dzieje poza naszą kontrolą. Są sprawy, którymi możemy się zająć, aby cały proces zmian i wyzwań przebiegł możliwie jak najmniej stresująco. Z całą pewnością mamy wpływ na nasze myśli i emocje. Nie musimy im oddawać panowania nad sobą. Oczywistym jest, że będą się pojawiać, ale możemy je obserwować, zamiast się z nimi utożsamiać. Tak – lęki i niepokój są we mnie, ale znikną równie szybko, jak się pojawiły. To tylko reakcja ciała migdałowatego, które w tym momencie krzyczy „uciekaj!” Ale ja nie chcę uciekać i kiedy to sobie uświadamiam, emocje opadają.
Co jeszcze można zrobić? Zadbać o swój komfort w wymiarze fizycznym, opracować logistykę, strategię „przetrwania”, zadbać o szczegóły, które mogą okazać się ważne później. Przewidzieć możliwe zakończenia i się do nich przygotować, nie lgnąć specjalnie do żadnego z nich. lęki
2. na co nie mamy wpływu?
Często nie mamy wpływu na decyzje i zachowania innych, na bieg wydarzeń i okoliczności. Ja nie mam najmniejszego wpływu na przebieg zabiegu, tym bardziej, że pewnie odpłynę jeszcze zanim on się zacznie. Muszę zaufać grupie zupełnie obcych mi ludzi, muszę na chwilę zawiesić zasadę nietykalności i usunąć strefę komfortu. Czy jest mi z tym dobrze? Nie, ale nie ma na to wpływu, skoro zdecydowałam się na zabieg. Zostaje mi zatem nie zakładać z góry, że wszystko pójdzie nie tak, jak powinno. Lepiej potraktować to jako potencjał możliwości. A skoro i tak nie mam wpływu na to, co będzie się działo, więc – zgodnie ze starym tybetańskim powiedzeniem – po co zaprzątać sobie tym głowę? lęki
3. co mogę zrobić, aby w spokoju dotrwać do końca?
Najlepszym znanym mi sposobem jest skupienie się na teraźniejszości. Na tym, co tu i teraz. Nie za minutę, za godzinę, czy jutro, ale w tym konkretnym momencie, który umyka i nigdy już nie będziemy mogli się nim cieszyć. Dlatego jest tak cenny i tak ważny. W tej konkretnej chwili nie dzieje się nic złego, siedzę sobie przy komputerze, piszę bloga, czuję swój oddech i dbam o to, by był równy i głęboki. Nie toczę wewnętrznych monologów, nie rozpraszam się. Za chwilę wstanę i zacznę się pakować i też poświęcę temu całą swoją uwagę. To działa i nie wymaga żadnych specjalnych zdolności, przygotowań i predyspozycji. Jest dostępne dla każdego – tu i teraz. lęki
I na koniec jeszcze jedna rada, którą warto wziąć sobie do serca: don’t panic and carry a towel – czyli nie panikuj i zabierz ze sobą ręcznik 🙂 Wiadomo bowiem, że ręcznik to jeden z najważniejszych i najbardziej przydatnych, wszechstronnych elementów wyposażenia, więc wezmę ze sobą przynajmniej jeden 😉 lęki
Przewodnik „Autostopem przez Galaktykę” ma do powiedzenia kilka rzeczy na temat ręczników. Ręcznik, mówi, to najbardziej nieprawdopodobnie użyteczna rzecz, jaką może posiadać międzyplanetarny autostopowicz. Częściowo dlatego, że ma olbrzymie zastosowanie praktyczne. Można owinąć się nim dla ochrony przed chłodem, przemierzając zimne księżyce Jaglana Beta; można położyć się na nim na roziskrzonych, marmurowych piaskach plaż Santraginusa V, wdychając odurzające morskie powietrze; można przykryć się nim, śpiąc pod czerwonymi gwiazdami na opuszczonym świecie Kalffafoonu; można posłużyć się nim jak żaglem, płynąc małą tratwą w dół powolnej rzeki Moth; zmoczyć go i używać jako broni w walce wręcz; zawinąć na głowie dla ochrony przed szkodliwymi wyziewami lub wzrokiem żarłocznego Bugblattera, bestii z Traala (nieprawdopodobnie tępe zwierzę, które uważa, że jeżeli ty go nie widzisz, ono też cię nie widzi. Głupie jak szczotka, ale naprawdę niezwykle żarłoczne); w razie niebezpieczeństwa wymachując ręcznikiem, można dawać sygnały alarmowe – no i oczywiście można wycierać się nim, jeżeli ciągle jeszcze jest dostatecznie czysty. Co więcej, ręcznik ma ogromne znaczenie psychologiczne. Tak się składa, że jeżeli jakiś strag (strag: nie – autostopowicz) stwierdzi, że autostopowicz ma przy sobie ręcznik, automatycznie dochodzi do wniosku, że posiada on także szczotkę do zębów, ręczniczek do twarzy, mydło, puszkę sucharów, termos, kompas, mapy, kłębek sznurka, spray przeciw komarom, płaszcz przeciwdeszczowy, kombinezon próżniowy i tak dalej. Ponadto strag pożyczy chętnie autostopowiczowi któryś z tych czy jakikolwiek inny przedmiot, który autostopowicz mógłby przypadkowo „zgubić”. Pomyśli sobie też, że ktoś, kto przemierzył autostopem Galaktykę wzdłuż i wszerz, znosił niewygody, walczył na przekór wszystkim przeciwnościom, zwyciężał i ciągle wiedział, gdzie ma ręcznik – jest bez wątpienia człowiekiem, z którym należy się liczyć.*
* fragment pochodzi z książki Douglasa Adamsa „Autostopem przez galaktykę”
foto: kadr z filmu „Autostopem przez galaktykę” w reżyserii Gartha Jenningsa, 2005 rok