Życie bez napinki oznacza między innymi łagodne przechodzenie zmian, które – wbrew obiegowym opiniom – są jedynym stałym elementem rzeczywistości. My, tak bardzo przywiązani do swoich poglądowi przekonań, najczęściej bardzo źle znosimy wszelkie zmiany, kojarzymy je z dużym wysiłkiem, stresem, nierzadko z nieprzespanymi nocami i brakiem apetytu. Tylko nieliczni zmiany traktują jak coś naturalnego, a nawet przyjemnego. Nie chcę rozpisywać się tu o samej istocie zmiany, ale o tym, jak radzić sobie z nią w najlepszy możliwy sposób. To metoda małych kroków, a dokładniej japońskie kaizen. Wprawdzie jego początki sięgają rozwiązań biznesowych, a właściwie przemysłowych, ale metoda ta znakomicie sprawdza się również w codziennym życiu. Pomaga bezboleśnie pokonać wiele przeciwieństw, zrealizować nawet najbardziej wymagające cele w ergonomiczny i efektywny sposób, jest idealnym sposobem na pokonanie lęków i strachu – także przed dużą zmianą. Składa się na nią jedynie 10 punktów (będę je opisywać szczegółowo w osobnych tekstach), ale właśnie dzięki swej prostocie i dostępności, mogą być dla każdego z nas nieocenionym narzędziem w radzeniu sobie z życiem i światem.
10 zasad kaizen brzmi tak:
1. problemy stwarzają możliwości
2. zawsze pytaj 5 razy „dlaczego?”
3. czerp pomysły od wszystkich
4. myśl przede wszystkim nad rozwiązaniami możliwymi do wdrożenia
5. odrzucaj ustalony stan rzeczy
6. wymówki, że czegoś nie da się zrobić, są zbędne
7. wybieraj proste rozwiązanie, zamiast czekać na to idealne
8. użyj sprytu zamiast pieniędzy
9. pomyłki koryguj na bieżąco
10. ulepszanie nie ma końca
Wydawałoby się, że to truizm, „oczywista oczywistość”, ale ilu znasz ludzi, którzy potrafią wdrożyć ten prosty plan w życie i swoją pracę? Pewnie jest ich niewielu. Moim zdaniem dzieje się tak dlatego, ponieważ mamy wrodzoną skłonność do komplikowania rzeczy. Szukamy najtrudniejszych rozwiązań, a pomijamy te, które leżą na wyciągnięcie ręki, nie dostrzegamy okazji, fiksujemy się na ideach, które w ogóle na to nie zasługują, a czasami bywają nawet destrukcyjne. Zniechęcamy się też przy pierwszych niepowodzeniach, biorąc na barki zbyt wielkie zobowiązania, brak nam cierpliwości, oczekujemy natychmiastowych efektów. A to wszystko prowadzi w prostej linii do napięć, stresu, zniechęcenia. A przecież nie od razu Rzym zbudowano. Nawet najbardziej wymagający projekt, zadanie, plan, można rozebrać na drobne elementy, które są proste do przepracowania. Nie angażują całej energii, ani zbyt wiele czasu. Można je zrobić prawie „od ręki”. Dotyczy to zarówno prostych, przyziemnych spraw – jak na przykład mycie okien, jak i złożonych działań wymagających zaangażowania wielu ludzi i środków. Co ciekawe, dotyczy to także pracy nad sobą.
Dajmy na to, że chcę zmienić dietę, bo z jakichś powodów obecna mi nie służy. Ze względów zdrowotnych powinnam odrzucić słodycze, które uwielbiam. Większość z nas w takiej sytuacji będzie odczuwało wielki dyskomfort i nosiło w sobie poczucie krzywdy. Część zrekompensuje to sobie opowiadając naokoło o swoim heroicznym wyrzeczeniu, inni będą narzekać i marudzić, jeszcze inni po jakimś czasie „pękną” i wrócą do niezdrowych nawyków żywieniowych. A można temu wszystkiemu zaradzić w dziennie prosty sposób, który nie wymaga ani poświęceń ani wysiłku. Po prostu – jeśli codziennie zjadam 3 kawałki ciasta i tabliczkę czekolady, to jutro zjem 2,5 kawałka ciasta i tabliczkę czekolady bez jednej kostki. Za dwa, trzy dni zjem dwa ciastka i pół tabliczki, za tydzień jedno ciastko i 5 kostek. I tak długo będę zmniejszać o niewielką tylko część dotychczasowe porcje, aż organizm sam z siebie, bezboleśnie przyzwyczai się do nowego menu. Mogę także dodawać do posiłków niewielkie ilości zdrowych składników, które do tej pory „były niedobre” – jak np. warzywa. Jeśli komuś, kto nie jadł do tej pory sałatek i surówek, nałożysz na talerz gorę brokułów, to pewnie wyrzuci je przez okno. Jeśli jednak dodasz do obiadu pół różyczki brokułowej, taka osoba nawet jej nie poczuje. Następnego dnia zje już całą różyczkę i nie będzie protestować ani cierpieć.
Ale tego procesu NIE WOLNO PRZYSPIESZAĆ! On wymaga cierpliwości, bo jednym nieprzemyślanym ruchem, cały misterny plan pójdzie „w pizdu” – jak mawiał przyjaciel „Siara” Siarzewski z „Kilera”. Zatem powoli, do celu, bez pośpiechu. Tym sposobem możesz zrzucić zbędne kilogramy, przejść stresujący okres w życiu, zorganizować imprezę na 1000 osób czy zmienić całe swoje życie. Przyjrzyj się każdemu problemowi z dystansu, rozbierz go na „części pierwsze” i zajmij się każdą z nich z osobna, po kolei. Tylko dobrze wszystko zaplanuj i trzymaj się wytycznych, nie ulegaj pokusom pospieszania, chodzenia na skróty – bo to się zemści.
Tym, którzy zainteresowali się metodą kaizen, polecam kilka książek:
„Filozofia Kaizen. Jak mały krok może zmienić Twoje życie” Roberta Maurera
„Pokonaj stres z kaizen” Jarosława Gibasa
„Schudnij z kaizen” Jarosława Gibasa
foto: picaland/freeimages.com